Stałam nad burym ciałem suni, oczekująco się w nie wpatrując. Nagle ujrzałam lekkie poruszenie jednej z kończyn.
Shiva zamrugała oczami i spojrzała na mnie niepewnie.
Nadszedł czas.
Czas, od którego zależy wszystko.[...]
Z delikatnie stąpającą suczką u boku udałam się na Wielką Skałę. Wskoczyłyśmy tam razem, a ja zwołałam klan.
- Nie martw się. - szepnęłam, choć sama nie czułam żadnej pewności. - Uda się.
Niebo było piękne, jakby wbrew panującemu nastrojowi.
Kolejne psy wychodziły na środek obozu. Czułam na sobie dziesiątki spojrzeń - zdenerwowanych, zdziwionych, zawiedzionych. Ktoś warknął na zapach Wietrznych i skierował nienawistny wzrok na szarą sunię, inni szczęknęli do mnie pytająco.
Chwilę poczekałam, a potem zaczęłam mówić, przerywając im. Wszyscy momentalnie ucichli.
- To Shiva... - zdarzyłam jedynie powiedzieć, gdy usłyszałam głos.
- Wierzysz jej? A kto nas zaatakował? - pogardliwe warknięcie jednego z wojowników pokazało to, co wszyscy o mnie i suczce myśleli.
- Tak. - powiedziałam spokojnie. Tu fuczenie na nic się nie zda. - Ty nie musisz. Jeśli ktoś jeszcze woli nie słuchać, dobrze. Może jestem głupia i niesłusznie jej wierzę, ale wolę wierzyć czyimś czynom niż niektórym słowom.
Szepty przeleciały przez obóz jak młode ptaki, wszędzie rozchodził się szum.
- Cisza! - krzyknęłam, a z moimi słowami zawiał wiatr, jak gdyby na zgodę. - Pamiętacie dawną liderkę Ventusa? Naszą sojuszniczkę? A widzicie, jak swoich wojowników traktuje Thand? - zapytałam i rozgarnęłam nosem długą sierść Shivy. Widoczne pod nią rany, mimo leczenia Itami, nadal wyglądały przerażająco. - Jak lider może tak traktować własny klan?! Nie rozumiecie, że jego brak opłaci się i nam, i Wietrznym?
Westchnęłam i rozejrzałam się wokół. Chmury zbierały się nad obozem. Czułam narastającą niepewność, ale postanowiłam powiedzieć to, co chciałam.
- Spotkałam ostatnio wojowników Ventusa, byli pogryzieni i słabi. Przyjdą dziś niedaleko obozu, pod starą sosnę. Porozmawiam z nimi. Ci, którzy się pojawią - a z tego, co wiem, będzie ich kilku, aby uśpić czujność Thanda, będą udawać, że są na patrolu - porozmawiają ze mną, Shi i Itami. Oni pomogą. Jesteście ze mną? Nie zmuszam was, tym razem nie musicie wykonywać tego, o co proszę.
Kiwnęłam głową na suczkę, a ta przytaknęła. Pochyliłyśmy się, aby zejść ze Skały. Nie czekałam na odpowiedź klanu. Czułam się źle.
Niepewne rozmowy wojowników, przyciszone głosy i ogólny zamęt był obecny w naszym obozie. Pierwszy raz od niepamiętnych czasów liderka prosiła klan o walkę w obronie innego. Pierwszy raz klan miał zniszczyć własnego lidera. Pierwszy raz dwa klany miały się zjednoczyć.
Pierwszy raz ktoś miał poświęcać życie za kogoś innego niż własny klan...
Zgięłam łapę, przy schodzeniu z kamienia, ale zatrzymał mnie głos.
- Ja tak. - szepnął ktoś, a ja zlokalizowałam go zdziwiona. Cassi. - Ja tak! Wierzyłam, że wojownicy walczą sprawiedliwie. A tu okazuje się, że jeśli trzeba bronić kogoś innego niż rodziny, wszyscy podkulają ogony! Też nie walczyłabym za inny klan tak po prostu. Ale Thand nie nadaje się na lidera. Teraz, kiedy potomkowie Piątego są coraz bliżej, liderzy są kluczem. Jeśli będziemy od środka niszczyć inne klany, i nasz upadnie. Thand łamie kodeks.
Większość zaczęła przytakiwać, a i we mnie wstąpiła nadzieja. Spojrzałam na delikatnie powiewające liście drzew, promień słońca przebijający się przez chmury.
Wierzę.
Damy radę.[...]
Wielu wojowników chciało iść jako moja eskorta - woleli nie puszczać mnie z dwiema suczkami, w tym tylko jedną wojowniczką, i to z innego klanu.
To miało być pokojowe spotkanie.
Pójdziemy same.
Kilka psów z Ventusa stało pod starym pniem wysokiego drzewa. Omówiłam z nimi wszelkie kwestie. Wszyscy Wietrzni są po naszej stronie, jedynie kilku stoi z Thandem na czele, lecz oni nic nie wiedzą o całym planie. Atak jest umówiony na jutro, lider niczego nie będzie się spodziewał. Oczekując pomocy "w imię klanu" od tych, których gnębił, srogo się zawiedzie.[...]
Leżałam w swoim legowisku, księżyc był już wysoko na niebie. Nie umiałam zasnąć, a zdarzenia z ostatnich dni krążyły mi po głowie.
Jutro wszystko się zmieni.
Wszystko.
<Shiva? Odpisz, skończymy tę serię ;)>
[647 słów]
Brak komentarzy
Prześlij komentarz