Bezgłośne szepty do Gwiezdnych.
Miliony myśli.
Damy radę.
Leżę w swoim legowisku, wraz z wypełniającą mnie niepewnością.
Nie damy rady.
Zastanawiam się nad wszystkim. Moje rozmyślania wciąż krążą wokół przeszłości i przyszłości.
Spróbujemy.
Czemu nikt nie myśli o tym, co teraz? Zawsze dręczą nas sprawy z przeszłości, dawne błędy, zmarnowane szanse jak dawno zamknięte drzwi, których nie sposób już otworzyć. Dręczy nas przyszłość, boimy się jutra. Boimy się następnych lat, dni, godzin.
Umrzemy.
Boję się, że wiara nie wystarczy. Że brak nam siły. Że mi brak siły.
Wywalczymy wolność.
Staram się znowu ukryć własne uczucia. Nabrałam już w tym wprawy, ale czasem jest zbyt trudno. Ale klan nie może zobaczyć, że ja się boję. Że jestem niepewna.
Zabraknie nam sił.
Przypomina mi się sen. Ten, w którym wszyscy leżeli martwi. Co, jeśli pomoc Ventusowi okaże się zabójcza w skutkach? Jeśli nam nie pomogą, tylko rozszarpią?
Wierzę w nas.
Czy nadzieja pomaga? Czy cokolwiek nam da?
Pytania mnożą się w mojej głowie, ale odpowiedzi widocznie brakuje. Zginęły.
I z nami się tak stanie.
Mrugam szybko, starając się odsunąć napływające do oczu łzy. Chciałabym powiedzieć, że nigdy nie płaczę, choć to nieprawda. Płaczę, kiedy nikt nie widzi, kiedy nikt nie słyszy.
Będziemy walczyć do końca.
Nie boję się śmierci. A właściwie to boję, ale nie najbardziej. Największym moim lękiem jest to, że zawiodę klan. Że zginą przeze mnie. Że zamiast po zwycięstwo, poprowadzę ich na śmierć.
Nadchodzi godzina.
Godzina próby.
Godzina prawdy.
[240 słów]
Brak komentarzy
Prześlij komentarz