*Polecam wam do przeczytania opowiadania tą muzyczkę*
Nadchodził powoli czas, czas, który miał zmienić nasze życie. Czas, w którym mieliśmy zniszczyć lub wygnać naszego lidera - Thanda. Czy przeżyję? Nie wiadomo.
- Będę musiała z nim walczyć... - szepnęłam do siebie. Znajdowałam się w dużym legowisku klanu Flumine, gdzie zaopiekowały się mną wspaniałe psy. Wśród nich była Natsu - liderka klanu. Była ona taka wspaniała...Mądra, uczciwa, sprawiedliwa...
- Oddam życie za swój klan - pocieszyłam się, ale dalej coś mnie gnębiło. Coś, czego nie mogłam zrozumieć. Minął już miesiąc od tamtych zdarzeń. Nie mam zamiaru dalej z tym żyć i się dalej tym przejmować. Stanę do walki z Thand'em, i najwyżej oddam życie, za swój klan! [...] Nadszedł dzień. Dzień grozy. Dzień, w którym wszystko się miało zmienić. Dzień, w którym mogłam umrzeć. Tym razem, byłam po stronie klanu Flumine, a nie Ventusa. Wzięłam głęboki wdech. Usłyszałam krzyk:
- Do ataku!!!
Wszyscy wojownicy walczyli ze sobą, a ja...Stałam. Po prostu - stałam. Nie wiem, czemu. Chciałam jak najszybciej znaleźć swym wzrokiem lidera. Moje serce zaczęło mocniej bić, kiedy nagle skoczył na mnie Thand - lider Ventusa. Słyszałam jego szybki oddech. Czekał na moją reakcję. Użyłam swoich sił, i odrzuciłam łapami psa. Thand na mnie spojrzał swym okropnym wzrokiem. Wszyscy przestali walczyć. Wszyscy patrzyli się tylko w naszą stronę. Nawet Natsu. Była noc...
- To moja walka - mruknęłam cicho pod nosem. Zaczęliśmy się okrążać. Czułam, że zaraz na mnie skoczy. Czułam, że zaraz mnie zniszczy. Nie!
- Nie zniszczysz mnie... Choćby nie wiem co! - wrzasnęłam. - Myślisz, że to ty jesteś najsilniejszym z klanu? Myślisz, że jesteś taki sprytny? Cóż... Nie będę podążać za twymi komendami! - spojrzałam na wysokiego samca. Lider się cofnął. - Nie masz jednak prawa do tego, aby nami rządzić i nas krzywdzić!!! - rzuciłam się na samca, a ten otworzyć szerzej oczy.
- Co... ty... robisz?! - szepnął wystraszony. Czułam, że coś się dzieje z moimi oczami, tylko c? Coś było nie tak. Jakbym już nie była...sobą.
- Natsu... Pomóż... - powiedziałam w myślach, i zaczęłam się przygotowywać do ataku... Wiał cichy i lekki wiatr. Wszędzie można było poczuć zapach wojny i krwi, którą wylały za klan wszyscy szlachetni wojownicy. To od nas zależało, czy nasze klany przetrwają, czy będzie tak zielono i wesoło, i czy będzie tak pięknie, i przede wszystkim - czy będzie pokój i czy będziemy żyć. Wszystkie myśli wirowały mi w głowie. Zaraz się stanie to, na co wszyscy czekaliśmy...
< Natsu? Posłuchaj tej piosenki, mówię ci c: >
[ 398 słów ]
Brak komentarzy
Prześlij komentarz