Gdy jej lider uciekł, sunia z wycieńczenia padła na twardą ziemię. Sama, również osłabiona, zaciągnęłam ją do naszego obozu, choć wiedziałam, że klan najpewniej nie zareaguje entuzjastycznie na kogoś z klanu Ventus.[..]
Itami niespokojnie stała przy wejściu, a gdy zobaczyła mnie, targającą do obozu bezwładne ciało Shivy, nic nie mówiła, lecz wraz ze mną zaniosła je do swojego legowiska. Kiedy je tam ułożyłyśmy, nos medyczki zaczął się szybko poruszać nad burą sierścią, a oczy czujnie badały głębokość ran. Potem posłała mi pytające spojrzenie, a ja streściłam całą historię. Niepewnym tonem mówiłam o Thandzie, o ataku, o szczegółach całego zajścia. Popatrzyła na mnie poważnie.
- Zrobiłabym to samo. - szepnęła. - Idź odpocząć, a ja się nią zajmę. - spojrzała współczująco na powoli oddychającą Shivę. - Zawsze szanowałam Wietrznych, ale od kiedy mają nowego lidera, wiele się tam zmieniło. - westchnęła. - Zawołać cię, jeśli się obudzi?
Pokiwałam głową i podreptałam bez pośpiechu do swojego legowiska.[...]
Stałam nad szarawym ciałem Shivy, wpatrując się w nią, a ona otworzyła oczy i otumaniona rozejrzała się wokół.
- Natsu?
Wytłumaczyłam jej krótko, gdzie jest i co z nią teraz będzie, a ona, wciąż zdziwiona, cichym głosem mi podziękowała.
- Śpij teraz. Itami - wskazałam pyskiem na brązowo-białą medyczkę, która uśmiechnęła się do suni delikatnie. - będzie się tobą zajmować, póki nie wyzdrowiejesz. Kiedy poczujesz się na tyle dobrze, żeby wstać, razem wejdziemy na Wielką Skałę i ogłoszę wszystko klanowi, dobrze?
<Shiva?>
[236 słów]
Brak komentarzy
Prześlij komentarz