Wiał zimny wiatr. Było bardzo chłodno. Przyznam, że nie cierpiałam naszego lidera, który bawi się nami tak, jakbyśmy byli jego pacynkami. Rządzi nami, i do tego nam grozi. Nie lubiłam tak bardzo tej głuchej ciszy, ale teraz na nią nie zwracałam uwagi, liczyło się teraz życie psów, nasz klan... Wszystko, teraz liczyło się dla nas wszystko, co mogło by nas uratować przed wojnami, śmiercią i czystym złem...
- Moim zdaniem nasz Lider jest strasznie agresywny, i bezlitosny. Wykorzystuje naszych wojowników i inne psy do swoich planów, których niestety nie znam. - odpowiedziałam. - Inni go nie lubią, i się go boją, ponieważ psy widziały, co ze mną zrobił. - dodałam, po czym pokazałam swoje blizny od ugryzień.
- Pomożesz nam? - zapytałam. Bardzo mi zależało, aby było inaczej - żeby było lepiej. Gdy sunia miała mi odpowiedzieć, zza krzaków wyskoczył gotowy do walki Thand
- To wszystko twoja wina! - ryknął jak groźny lew.
- To moja wina? To moja wina?! To wszystko, co ty zrobiłeś to moja wina?! - zaczęłam. - Nie. To nie jest moja wina! To ty zacząłeś wojnę, przez którą straciło życie wiele psów. To ty wykorzystywałeś nas do swoich głupich planów. To ty jesteś odpowiedzialny za nasz klan, a traktujesz to jak zabawa? I jeszcze zwalasz to wszystko na mnie?! - wrzasnęłam zachrypnięta. Miałam już dosyć tego wszystkiego. Teraz w każdej chwili mogłam umrzeć. Stać się ofiarą. Stracić życie. To wszystko mogło się nawet teraz zdarzyć.
Wiał mocny wiatr. Czułam, że zaraz coś się stanie... Stanie się coś strasznego. Przyznam, że trochę się bałam tego, że mogę stracić życie, ale stracę życie za kogoś, kto by zrobił to samo, co ja. Suczka wzięła głęboki wdech. Przeszła mnie gęsia skórka...
<Natsu?>
[284 słowa]
Brak komentarzy
Prześlij komentarz