Obudziłam się. Ze snu wyrwało mnie to dziwne uczucie. Podczas odpoczynku w mojej głowie tworzyły się jakieś straszne historie. Nie chciałam do tego wracać. Na samą myśl o tym śnie przechodziły mnie ciarki. Działo się ze mną coś niedobrego. Popadałam w jakiś amok. Wyszłam z mojego legowiska. Po chwili zauważyłam grupkę starszych. Byli zaniepokojeni, z trwogą wpatrywali się w dal. I ja to zrobiłam. Nagle w oddali zobaczyłam zarys zbliżającego się psa. Nie mogłam zweryfikować, kto to jest. Po krótkiej chwili byłam pewna, że to Natsu. Była umazana we krwi, a w pysku trzymała jakieś ciało. Myślałam, że przyniosła naszego rannego wojownika. Nie pomyliłam się wiele, tyle, że to był wojownik z klanu Ventus. Kiedy do mnie podeszła nie odezwałam się, tylko poszłam do mojego legowiska. Sunia podążyła za mną i położyła ranną, która była bardzo pokrwawiona. Przez chwilę milczałyśmy. Ja czym prędzej zajęłam się moim pacjentem, a liderka pokrótce streściła mi całą historię. Rozumiałam ją. Zrobiła bym tak samo. Ale w głowie przeleciała mi jeszcze jedna myśl. Moje przeczucie niestety mnie nie zawiodło. Poleciłam liderce, aby odpoczęła, na mnie czekało kolejne zadanie. Kiedy przeniosłam wzrok na ranną sunię, zobaczyłam, ze zasnęła. Pewne jest bardzo wycieńczona, pomyślałam. Podeszłam do mojej szafki z ziołami i zaczęłam je starannie mieszać. Po chwili podałam suni miksturę i odeszłam do innych zajęć.[…]
Ranna wojowniczka spała dość długo. Ja w tym czasie miałam chwilę na przemyślenia. W mojej głowie odtworzyłam odległe czasy. No może nie tak odległe. Wróciłam do okresu, kiedy razem z Wietrznymi mieliśmy sojusz. Pamiętam, jak wszyscy się lubiliśmy. Próbowała sobie przypomnieć, kto wtedy był liderem. Minęło kilka chwil, zanim sobie przypomniałam. Sarangerel - pomyślałam. To była wspaniała liderka. Była dobra, miła. Zupełne przeciwieństwo Thanda. Podejrzewam, ze nikt z nas nie wie, do czego się jeszcze może posunąć. Nagle usłyszałam, nerwowy odgłos. Zobaczyłam, że sunia się obudziła. Była cała oblana potem, miała przyspieszony oddech. „Pewnie miała koszmary - tak jak ja”. Podeszłam do niej i ją uspokoiłam. Podałam jej kolejną dawkę lekarstw.
- Itami... Gdzie jest Natsu? Możesz po nią pójść...? - usłyszałam z ust rannej
- Oczywiście. - odparłam z lekkim uśmiechem - Poczekaj chwilę.[…]
Po jakimś czasu przyprowadziłam Natsu do Shivy. Postanowiłam, że zostawię je same. To były ich sprawy, nie chciałam się wtrącać.
Ale co dalej? - tego nie wiedziałam.
Ranna wojowniczka spała dość długo. Ja w tym czasie miałam chwilę na przemyślenia. W mojej głowie odtworzyłam odległe czasy. No może nie tak odległe. Wróciłam do okresu, kiedy razem z Wietrznymi mieliśmy sojusz. Pamiętam, jak wszyscy się lubiliśmy. Próbowała sobie przypomnieć, kto wtedy był liderem. Minęło kilka chwil, zanim sobie przypomniałam. Sarangerel - pomyślałam. To była wspaniała liderka. Była dobra, miła. Zupełne przeciwieństwo Thanda. Podejrzewam, ze nikt z nas nie wie, do czego się jeszcze może posunąć. Nagle usłyszałam, nerwowy odgłos. Zobaczyłam, że sunia się obudziła. Była cała oblana potem, miała przyspieszony oddech. „Pewnie miała koszmary - tak jak ja”. Podeszłam do niej i ją uspokoiłam. Podałam jej kolejną dawkę lekarstw.
- Itami... Gdzie jest Natsu? Możesz po nią pójść...? - usłyszałam z ust rannej
- Oczywiście. - odparłam z lekkim uśmiechem - Poczekaj chwilę.[…]
Po jakimś czasu przyprowadziłam Natsu do Shivy. Postanowiłam, że zostawię je same. To były ich sprawy, nie chciałam się wtrącać.
Ale co dalej? - tego nie wiedziałam.
[380 słów]
Brak komentarzy
Prześlij komentarz