Był to piękny, słoneczny dzień. W obozie zrobiło się niezwykle głośno na temat pewnej suczki, Wietrznej, zwanej Shivą. Tej, o której ostatnio sporo obiło się o moje uszy... o uszy wszystkich naszych wojowników.
To ona była tą, która nieraz sprzeciwiała się Thandowi, swemu liderowi. Pies nienawidził jej, a ona jego. Miała silny charakter. To chociażby ona nie chciała walczyć z Natsu w bitwie. Nie chciała bezsensownego rozlewu krwi.
A ja jej się nie dziwię. Odkąd Thand zaczął władać Wietrznymi, w ich klanie dużo się zmieniło. Pies był zły i twardy. Nie za bardzo obchodziły go losy jego wojowników.
Także przedstawiciele innych klanów go znienawidzili. To on poranił tą Shivę i zostawił biedną, mądrą wojownikczę na pastwę losu. Ale Natsu wzięła ją pod naszą opiekę. Suczka wracała do zdrowia. Chciała zemsty, jak my wszyscy. Trzeba było zakończyć krwawe rządy Thanda. Kto go zastąpi - to nieistotne. Trzeba go zniszczyć. A jeśli nasza liderka postanowi zaatakować, z chęcią ją poprę. Przywódca Wietrznych był okropny.
Skończyłam te rozmyślania i ruszyłam do legowiska Itami, by zobaczyć, co u członkini Ventusa.
Siedziała na posłaniu z mchu, wyprostowana. Utkwiła swe spojrzenie w dali w tym, czego ja nie mogłam dostrzec ani zrozumieć. Była zamyślona.
- To ty, Shiva? - spytałam. Suczka spojrzała na mnie.
<Shiva?>
[208 słów]
Brak komentarzy
Prześlij komentarz